„eleWator” 7 – Julio Cortázar, www.ksiazka.net.pl, 14.12.2014

copyright © www.ksiazka.net.pl

Dla mnie to numer szczególny, gdyż Julio Cortazar wyznaczał w latach mojej młodości niedosiężne standardy, stając się dla mnie, jak w Polsce pisarzem jakbyśmy teraz powiedzieli kultowym.

Numery tematyczne „eleWatora” to znakomity pomysł i zarazem podręczna biblioteczka wiedzy na temat danego pisarza. Mieliśmy już numery poświęcone twórczości Virginii Wolf, Henrykowi Berezie, Jorge Luisowi Borgesowi, Janowi Drzeżdżonowi, Jamesowi Joyce. To nieoceniona wszechnica wiedzy literackiej, w czasach  internetowego chaosu i pseudo wiedzy różnego rodzaju samozwańczych znawców i krytyków.

Zaczynamy w tym numerze od wiersza Cortazara pt. „Do czytania w formie pytającej”, by zaraz potem spotkać się z „Alfabetem Cortazara” ułożonym na podstawie „Książki dla Manuela” przez Martę Zabłocką. Później przeskakujemy jak w autentycznej grze w klasy” o stopień wyżej by wysłuchać refleksji Wojciecha Czaplińskiego zatytułowanych „Czy go jeszcze pamiętam, czyli gra w Cortazara”.

Julio pełen sprzeczności, z jednej strony uznany za literackiego eksperymentatora, szczególnie w swoich opowiadaniach, z drugiej uważany był za rewolucjonistę 68 roku zafascynowanego socjalizmem w wydaniu kubańskim, polskim czy czeskim. Nienawidził żadnej tyranii ani dyktatury, może dlatego, że za swoje poglądy wydalony został z Argentyny przez wojskową juntę, a z drugiej też strony popierał lewacki terroryzm. Osiadł w Europie, dokładnie w Paryżu, miłośnik i kolekcjoner jazzu (miał podobno płytotekę opiewającą na ponad 3 tys. czarnych krążków). Autor tak kultowych powieści jak „Gra w klasy” (1963, wydanie polskie 1968) – uważana za programowy utwór pisarza,„ 62. Model do składania” (1968, wydanie polskie 1974), „Książka dla Manuela” (1973, wydanie polskie 1980), a także niesamowitych „Opowieści o kronopiach i famach” czy „W osiemdziesiąt światów dookoła dnia”, kończąc te literackie wybryki” na popartowskim antykapitalistycznym komiksie „Fantomas przeciw wielonarodowym wampirom”. Każda jego książka spotykała się z niesamowitym czytelniczym rezonansem. Cortazar był idolem kontestujących studentów studentów Europy Wschodniej; od Morza Bałtyckiego, Karpaty, aż po Adriatyk. Ale wydaje się, że jego lewicowość była fascynacją pisarza, który jak przedtem  ojciec egzystencjalizmu Sartre, nie wnikając w szczegóły chwalił socjalizm za brak żebraków i bezdomnych na ulicach. Nie przeszkadzał mu inteligent demoludów – socjalny kronopio, który z dyplomem wyższej uczelni zarabiał mniej niż niewykwalifikowany robotnik. Pisał bowiem dla wszystkich; burżujów, biznesmenów, artystów, studentów i robotników. Uważając jak wspominający go pisarze, iż świat jest złożony z rzeczy poślednich i fantastycznych, i to od nas zależy do jakiego z nich będziemy należeli. Musimy tylko włączyć swoją wrażliwość i wyobraźnię.

Dlatego ten numer „eleWatora” jest tak ważny dla każdego kronopia i niekronopia, dla tych którzy uważają się za znawców twórczości Cortazara i dla tych, którzy dopiero zaczynają rozpoznawać jego nazwisko i to co się pod nim kryje. Stąd „Drogi dojścia do innej rzeczywistości” jawią się niczym „Aparat Cortazara” do niezwykłego przenoszenia się w czasie i przestrzeni, a także z miejsca na miejsce, jak w scenie z „Gry w klasy”, gdzie Horacio Oliviera wraca posługując się sznurami od bielizny do Argentyny. I tak właśnie po sznurku prowadzą nas cortazarowscy akolici – Adam Elbanowski, Miłka O. Malzahn, Andrzej Turczyński, Ewa Elżbieta Nowakowska, Konrad Zych.

W drugiej części mamy do czynienia z postcoratazarowskimi transgresjami czy raczej próbami wejścia w literackie obrzędy rodem z Gier i Przejść – tak nazwał poszczególne grupy opowiadań w swoim autorskim wyborze – gdzie Leszek Engelking i Joanna Lech w swoich wierszach i Marian Lech Bednarek i Teresa Rudowicz w prozie próbują wejść w podobną poetykę niedopowiedzeń, niedookreśleń, gdzie wszystko dzieje się na zewnątrz i wewnątrz; począwszy od drobnej sytuacji, detalu, aż po panoramiczny obraz wypełniony ostatecznością i wizjonerską przypowieścią o naszych ludzkich i nieludzkich tułaczych losach.

Ze wszech miar polecam wszystkim, nie tylko domorosłym „cortazarowcom” ale również dociekliwym literackiego świata, chcącym wejść na ścieżkę metafizycznego doświadczenia zaklętego w języku, słowach i obrazach.

Gabriel Leonard Kamiński